Film fantastyczny. Doskonałe brytyjskie poczycie humoru. Polskie tłumaczenie filmu, jak zwykle żenada...
Ponieważ za dystrybucję pod dobrze przetłumaczonym tytułem się dużo więcej płaci.
Chyba nie myślisz, że w Polsce nie mamy wystarczająco dobrych tłumaczy przysięgłych itp.
Wszystkim rządzi pieniądz...... tytuł jest znakiem rozpoznawczym...coś jak nazwa własna marki (np. Pepsi)
więc jak chcesz rozprowadzać film pod nazwą własną to musisz płacić więcej
tytuły więc celowo się zmienia - aby mniej zapłacić i więcej zostało w Twej kieszeni
po drugie - czasami dobiera się ich brzmienie pod konkretnych odbiorców narodowościowych... (dialogi w filmach też często się zmienia pod dany kraj)
Polecam spojrzeć na oryginalny plakat:
http://www.impawards.com/2008/in_bruges_ver2_xlg.html
Polski tytuł to w wersji angielskiej podtytuł, więc - bez spiny. :) To nie "Wirujący seks".
Lel, "podtytuł". Raczej hasło reklamowe filmu. Nie widziałem podtytułu nad tytułem.
Tak, masz rację, dobrze poprawiłeś, hasło reklamowe. Czy to jakkolwiek unieważnia mój powyższy argument? :) Nikt dotąd nie zwrócił uwagi, że nie zostało to wzięte z sufitu... Ale napisałem "podtytuł", co za wstyd! :)
Jesli chodzi o brytyjskie poczucie humoru w kinach akcji, to reżyser "W Brugii" mógłby Ritchiemu na planie biegać po kawę.