Recenzja filmu

Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj (2008)
Martin McDonagh
Colin Farrell
Brendan Gleeson

Śmierć w starych dekoracjach

"Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj" jest obrazem niejednoznacznym i oryginalnym. Reżyser sprawnie i płynnie łączy czarną, momentami makabryczną komedię z kinem gangsterskim i krwawą makabreską.
Stare powiedzenie mówi: zobaczyć Neapol i umrzeć. Rzecz w tym, jak udowodnił Tony Soprano, że właściwie to miasto to nic więcej jak syf i kiła. Co innego taka Brugia. Zwana Wenecją Flamandii, pełna gotyckich kościołów, zmurszałych budynków i urokliwych kanałów. Nadaje się w sam raz, aby w niej dokonać żywota. Szczególnie wtedy, gdy się zawodowo robi w zabijaniu i z śmiercią obcuje się na co dzień. Dwóch cyngli po spartaczonej robocie zostaje odesłanych na przymusowe wakacje do Brugii. Stary i zmęczony życiem chce zwiedzać, młody i impulsywny najchętniej by stąd zniknął. Obydwaj czekają na telefon od szefa. Harry mógłby ich zapewne zamelinować w jakiejś norze pod Londynem, ale ma wobec nich inne plany. Nie pozostaje więc naszym bohaterom nic innego, jak zobaczyć kilka zabytków, wdać się w kilka burd, romans z dilerką i namiętne dyskusje z pewnym karłem dotyczące zbliżającej się wojny między białymi i czarnymi. Wszystkich zainteresowanych informuję, że Wietnamczycy będą po stronie czarnych. Film Martina McDonagha to prawdziwy powiew świeżości. Dawno już nie było filmu tego gatunku, z tak inteligentnymi, absurdalnymi, a przy tym naprawdę zabawnymi dialogami. Świetnie napisane teksty potrafią tchnąć życie nawet w tak mdłego aktora jak Colin Farrell. Idol nastolatek przyciśnięty reżyserskim butem zaskakująco sprawnie sobie radzi, a nawet, o dziwo, ogląda się go z taką samą przyjemnością jak Brendana Gleesona. Nic to jednak w porównaniu z magnetyzmem i charyzmą Ralpha Fiennesa, który gdy tylko się pojawia, zagarnia cały ekran dla siebie. No może przebija się jeszcze Brugia, której obraz przypomina odrealnioną, senną i obumierającą Wenecję z "Nie oglądaj się teraz" Roega. "Najpierw zwiedzaj, potem strzelaj" jest obrazem niejednoznacznym i oryginalnym. Reżyser sprawnie i płynnie łączy czarną, momentami makabryczną komedię z kinem gangsterskim i krwawą makabreską. Film sprawnie oscyluje pomiędzy żartem a krwawą sieczką, sprytnie grając z naszymi fabularnymi oczekiwaniami. Co więcej, po seansie ma się nieodparte wrażenie nie tylko uroku filmu McDonagha, ale i jego niepokojącej amoralności. Reasumując - życie, jak i Burgia, to nie bajka. Raczej absurdalna miotanina, w której nic nie przyświeca, a całość tak jak widok z wieży przyćmiewa mgła. Niektórym, tak jak Harry'emu, chodzi o zasady (w końcu coś w życiu powinno być trwałego), innym o kolejną szansę, a jeszcze innym o odrobinę spokoju. W kinie zaś chodzi o to, że czasem udaje się trafić na coś, co nas pozytywnie zaskakuje. I dlatego warto żyć i chodzić do kina.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jest taki specyficzny gatunek filmów, który powstał na kanwie filmów Tarantino (czy sięgając wcześniej,... czytaj więcej
Taki kierunek podróży obrała w ostatnich dniach moja przygoda z kinem. Po zapoznaniu się z ciekawym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones